W moim sercu powstała dziura, która zostanie tam już na zawsze. W zeszłym roku, w filmie ze Śląska prosiłem Was o życzenia zdrowia dla Taty i to wtedy zaczęła się walka. Rokowania były złe, jednak Tata walczył dzielnie - jak zawsze. Niestety ten ostatni podjazd okazał się zbyt długi, zbyt wymagający i zbyt wyczerpujący. Dalej nie mogę uwierzyć w to, że nasz zeszłoroczny wyjazd na Suwalszczyznę i Roztocze był tym ostatnim. Jeździliśmy codziennie po 70 kilometrów, jeszcze ścigaliśmy się na podjazdach, a chwilę potem Tata nie miał już sił wejść na pierwsze piętro. Tato, mam nadzieję, że gdzieś tam jeździsz sobie teraz na rowerze sprawiającym Ci równie dużo radości, co ten nowy, na którym byłeś tylko kilka razy. Że śmigasz sobie po krainach piękniejszych niż Morawy, a zjazdy są tak bajkowe jak te nad Gardą, gdzie razem byliśmy. Dziękuję Ci za wszystko, najlepszy Przyjacielu. Wrzucam ten film i piszę ten tekst z kilku powodów. Po pierwsze, dla Taty. Myślę, że byłoby mu bardzo miło. Tata był zawsze jednym z pierwszych widzów wszystkich moich filmów. Szczególnie zaś lubił wielokrotnie oglądać te, z naszych wspólnych wyjazdów. Za każdym razem przy takim filmie była identyczna wymiana słów między nami, co strasznie nas śmieszyło. Zawsze pierwszy co pytałem, to "jak podobał się film?", na co Tata odpowiadał pytająco - "Rewelacja! Tylko wiesz czego było mało?". No pewnie, że wiem - odpowiadałem - "Najlepszego aktora na świecie!" - Mając oczywiście na myśli Tatę, oraz Wasze komentarze w stylu "więcej Taty!". Oboje wybuchaliśmy wtedy śmiechem. Po drugie, zrobiłem ten film dla siebie. Aby mieć pamiątkę, ale także z nadzieją, że będzie po nim nieco mniej komentarzy w stylu "kiedy kolejny film z Tatą?". Jakkolwiek zawsze były dla nas mega miłe, tak niestety teraz wolałbym ich mieć jak najmniej, bo wykończą mnie psychicznie