„Krwawy Czesław” Gęborski „Był przystojnym choć niewysokim mężczyzną. Z gęstą, falującą czupryną zaczesaną do góry, o prostym nosie, kształtnych brwiach, z wąsem. Po wojnie - w Łambinowicach, zapuścił baczki (po niemiecku die Koteletten) O doborze podwładnych przez Gęborskiego tak pisze w swym współczesnym reportażu Magdalena Grzebałkowska: „Strażników dobiera przypadkowo. Proponuje pracę nieznajomym na ulicach Niemodlina, szuka ich w komisariatach milicji, gdy załatwiają swoje sprawy, prosi, żeby zawiadamiali krewnych, że na Ziemiach Odzyskanych czeka posada, zawiadamia znajomych z okolic Dąbrowy Górniczej. Żaden ze strażników nie ma średniego wykształcenia, prawie każdy w czasie wojny stracił kogoś bliskiego, był więźniem obozów koncentracyjnych, został wywieziony na roboty i czuje się pokrzywdzony przez Niemców. Są przeważnie młodzi, niektórzy nie skończyli jeszcze 18 lat. Sam komendant ma 20 lat (lub 21). Na swojego adiutanta wybiera 18-letniego Ignacego «Ignaca» Szypułę, który mówi dobrze po niemiecku. Gęborski nie zna tego języka. Regulamin obozu Gęborski pisze z głowy. Przełożeni radzą mu jedynie: "Znasz obozy niemieckie, przebywałeś w nich, więc wiesz" Dla Gęborskiego mordowanie i znęcanie się nad ludźmi było na porządku dziennym. Wedle niektórych świadków zabijał, kiedy był wściekły na jakieś niepowodzenie zawodowe.